Bardzo chciałam wykorzystać ten kwitnący czas, zabrać kogoś na zdjęcia do pięknego sadu.
Najpierw zrobiliśmy rodzinny rekonesans, syn się wybiegał - wiatr we włosach, swoboda, ciepły dzień...
Kilka dni później zabrałam tam m.in. Krzyśka i Dominikę :) Krzysiek to mój kolega ze stowarzyszenia fotograficznego - więc było to kolejne doświadczenie z kategorii "przychodzi fotograf do fotografa". To dla mnie jednocześnie stres i przyjemność. Świetnie spędziłam ten czas, było mnóstwo śmiechu. I chyba nieźle nam to spotkanie wyszło. Sami oceńcie :)